2.Miasto cz.2

    Nie często się zdarza by wielkie murowane miasta pochłaniały płomienie. Od swojego powstania Azelvi płonęło tylko parokrotnie. Metropolia powstała na długo przed Rozłamem. A od zakończenia Wielkiej Wojny, kroniki opisywały tylko trzy istotne pożary. Nic nie wskazywało na to, że końcówka lata tak wszystkich zaskoczy. Pożar wschodniego brzegu był pierwszym z niezwykłych zdarzeń, jakie wstrząsnęły miastem w 1329r. Zniszczenia były ogromne, po mimo małej ilości drewnianych budowli.
     Lato tego roku było wyjątkowo uciążliwe. Nawet chłodne powietrze z nad wody nie ułatwiało ludziom życia. Mieszkańcy Zachodniego Lądu właśnie kończyli obchody Świętego Triumfu. Dlatego pożar był takim zaskoczeniem. Na wyspie byli tylko jej mieszkańcy. Te wielkie polityczno religijne święta zawsze trzymały przyjezdnych z dala od miasta. A jednak pożar wybuchł. Był to pewnie najsilniejszy ogień w historii miasta. Mieszkańcy nie tracili ducha. Przecież zdarzają się wypadki. Pożoga, czy śmiertelna zaraza. Nie należy się tym przejmować. Kataklizm zaczął się, to się i skończy. Prosta a jakże skuteczna filozofia. Tylko nielicznych zaniepokoił ten pożar. Który przypadkowy ogień roztapia kamień?
     Nikt nie wie gdzie wybuchł ogień. Dziwnym jednak było, że nic po za wschodnim wybrzeżem nie uległo spaleniu. Przez wiele dni od wygaśnięcia pożaru, w całym mieście można było wyczuć gryzący dym i słodko gorzkie opary. Ale tylko na niektórych budowlach było widać zwęglone fragmenty. Długo nie można było doliczyć się strat. Jednak nie uszkodzenia były najważniejsze.
    Mieszkańcy byli zajęci odzyskiwaniem mienia z ocalałych resztek by zwrócić uwagę co ogień tak naprawdę odkrył. Nie często się zdarza by wyspa miała tak wysokie klify. A we wschodniej części miasta był jeszcze park. Nikt się nim nie interesował. Popadał w zapomnienie, tak jak większa część dawnej historii. Dopiero ogień odkrył to co skrywane sekrety. Prawie na samym klifie jaśniały ruiny, Były tak stare , że przywodziły na myśl początek miasta. Sądząc po wyglądzie, kiedyś musiała to być katedra.
   Ale przecież żeby święte miejsce miało sens, potrzebni byli Bogowie. Tylko skończony głupiec szukałby wśród wszystkich mieszkańców Azelvi kogoś kto by się nimi przejmował.
   Trzynastu. Niewielu jest ludzi w Azelvi, którzy wiedzą kto kryje się pod tym określeniem. Mało jest tych co znają historię Boskich Wojen. I chyba żaden śmiertelnik nie zna wszystkich świętych imion.
Dlatego pożar ujawnił pierwszą z wielu tajemnic. Czyja była to świątynia?
Mówi się że Boska Wojna trwała prawie tysiąc lat. Ale jak wiele legend jest nieprawdopodobna. Już chyba nikt nie przykładał wagi do przyczyny rozłamu. Wielka Wojna nie dotyczyła ludzi. To były boskie gry. Najważniejsze że Trzynastu zostawiło Azelvi w spokoju.

1.Miasto

    Miasto leżące w samym sercu Świata Trzynastu. Jest położone na największej wyspie, okolonej przez spokojne wody Szarej Rzeki. Jego mieszkańców nie interesuje wielka polityka i podziały świata. Nie oddają czci żadnemu bóstwu, a współcześni władcy są problemem na stałym lądzie. Otacza ich błogi spokój. Nikt im nie rozkazuje,  nie są też od nikogo zależni. Zajmują się swoimi sprawami. A wszyscy przyjezdni w końcu wyjeżdżają.     
     Wyspa i położone na niej miasto są naturalnym terenem spotkań dwóch stron świata. Jest to jedno z większych miast na kontynencie. Ma swój własny bardzo specyficzny klimat. Tu nawet jesienna noc nie jest tak nieprzyjemna jak w głębi lądu, od zachodniej strony. Brak przejmującego zimna i inne niezwykłe warunki pogodowe, to nie jedyna niezwykła cecha takiego miejsca.
     Osiedlając się na wyspie, należy pamiętać że przestrzeń jest tu ograniczona. W pewnym momencie nie będzie gdzie budować nowych budynków. Azelvi jest nie tylko jednym z największych miast. Kiedyś z dumą nazywano je najpiękniejszą i jedną z najstarszych metropolii na kontynencie. Gdy budowano miasto większość budowli powstała z marmuru i obsydianu. Teraz najlepiej widać to w architekturze rynku. Główny Plac jest wybrukowany czarnymi kamieniami. Wszystkie budowle wzniesione w tym miejscu są wykonane z najlepszej jakości obsydianu. Nawet ratusz i pręgierz. Nie jest on centralną częścią Placu. Po środku stoi kamienna studnia, połączona ze źródłem i piękną fontanną. To jedyny jasny akcent. Perłowy blask marmuru rozświetla otoczenie. Jednak nie to jest charakterystyczne dla tego rynku. Ma on bowiem bardzo nietypowy kształt. Nie jest to pierścień, ani też kwadrat. Jedna z najstarszych historii mówi, że gdy wznoszono miasto chciano przypodobać się Słońcu. Dlatego właśnie rynek przypomina gwiazdę. Nikt już nie pamięta jak było naprawdę. Mieszkańcy nie potrzebują wyjaśnień. Teraz liczy się fakt, że łatwo odnaleźć rynek, bo wszystkie drogi wjazdowe do miasta zbiegają się właśnie na Głównym Placu. Łatwo się tam dostać, dlatego najczęściej tam odbywają się festyny. W dzień miasto tętni życiem. To ostatnie tak przyjaźnie wyglądające miejsce przed podróżą na zachód. Główne drogi są bardzo wygodne mimo mrowia straganów. W tych kramach można dostać prawie wszystko. Jeśli jednak klientela jest wymagająca w sukiennicach są rozmieszczone domy kupieckie. Towary jakie tam można znaleźć często przekraczają wyobrażenia odwiedzających. Na placykach często zbierają się kuglarze.
    Gdy kuranty dzwonią o północy na ulicach wciąż tłoczą się ludzie. Nocne życie wygląda jednak zupełnie inaczej niż to które widać wśród radosnego zgiełku w promieniach południowego słońca. Po zmierzchu wszystko wygląda inaczej. Na ulicach nie ma objazdowych cyrków czy egzotycznych kupców. Ale często i tak trwa zabawa.
    Tej nocy nie odbywa się żaden festyn. Smocze Łzy rozświetlają niebo. Ci którzy chodzą teraz po ulicach rzadko pokazują swoją twarz w świetle Słońca. Arystokracja, której intencje nie są wcale piękne i szlachetne. Intrygi wszelkiej maści, zbrodnie i zwyczajne porachunki. To nie jest coś pasującego do odświętnej muzyki, marmurów i wykwintnych przyjęć. Szlachta ma własną politykę, ale nie tylko ich sumienie ma skazy. Kupcy, rzemieślnicy i urzędnicy. Zawsze znajdzie się ktoś, gotów zapłacić za obejście prawa. Jest wiele gildii zrzeszających rzemieślników. Istnieją również takie dla przedstawicieli różnych nielegalnych fachów. Można wynająć pojedynczego człowieka jak i całą armie. Takich interesów nie załatwia się w gospodach na Głównym Placu. Ci, którzy chcą rozwiązać swoje problemy omijają też śmierdzące pomyjami, wąskie i ciemne uliczki. Aby mieć pewność że sprawa zostanie załatwiona należycie trzeba odnaleźć łącznika gildii. Jeśli ma się odpowiednie środki zostanie się skierowanym do właściwej osoby. Dlatego każdy bywalec Tawerny powinien mieć się na baczności. I pilnować swoich pieniędzy. Pewne przysłowie mówi „Okazja czyni złodzieja”, głupcem jest jednak ten kto ufa najemnikowi.